W świadomości osoby dotkniętej depresją lub przytłoczonej problemami życia śmierć wydaje się być rozwiązaniem może nie najlepszym, ale przynajmniej kończącym ich psychiczną mękę, sytuację, z której – w ich mniemaniu – nie da się już wyjść. Myśl o odebraniu sobie życia wzrasta w nich najpierw jako alternatywa, jako jedna z możliwości rozwiązania sytuacji, później jako remedium na problemy, a w końcu nie jest to już pytanie „Czy?”, tylko „Kiedy?”. Zredukowana w ten sposób świadomość początkowo broni się jeszcze, żądając przekonujących argumentów, dlaczego mieliby tego nie robić, ale pod naporem niesłabnącego nacisku ze strony psychiki zaczyna powoli słabnąć i poddaje się. Człowiek zostaje w końcu zamknięty w wyobrażeniu, że jedyne sensowne działanie, jakie może podjąć, to odebrać sobie życie, że tylko to może zakończyć jego cierpienie.
Znamienne jest to, że czynników, które decydują o akcie samobójczym, jest kilka – nie zawsze jest to świadoma decyzja, kiedy człowiek – po chłodnym przemyśleniu swojej sytuacji – podejmuje decyzję, że dzisiaj odbierze sobie życie. Równie często decyzję tę podejmuje pod wpływem nagłego wzrostu negatywnych emocji, zaostrzenia depresji, a nawet wskutek zwykłego zniechęcenia, kiedy niezmieniające się psychiczne cierpienie doprowadza do tego, że już dłużej po prostu nie chce w tym tkwić.
W każdym z powyższych przypadków śmierć wydaje się być aktem kończącym raz na zawsze dotychczasowe cierpienie lub problemy: Skoro nie będziemy już żyć, to i nie będziemy nic odczuwać, a zatem zostaniemy uwolnieni od tego wszystkiego, co było złe w naszym życiu. W sposób przedstawiony powyżej myślą przede wszystkim osoby niewierzące lub słabo wierzące. U osób bardziej zaangażowanych w swoją wiarę jako jeden z argumentów pojawia się strach: strach przed Panem Bogiem, przed piekłem lub wiecznym potępieniem. Strach ten w zderzeniu z zaostrzoną depresją lub świadomością opanowaną przez myśli samobójcze nie zawsze zwycięża – i oni kończą swoje życie, często właśnie jako wyraz swojej bezsilności.
Zanim poddamy się zgubnym wpływom zainfekowanej psychiki, poznajmy najpierw, czy śmierć rzeczywiście jest dobrym dla nas rozwiązaniem, a jej nadejście rozwiąże wszystkie nasze problemy. Chociaż prowadzono już wiele badań na temat tego, co jest po Drugiej Stronie, co dzieje się z człowiekiem po jego śmierci, jednak oficjalna nauka nie ma jasno sprecyzowanego stanowiska na ten temat, próbując tylko cząstkowo tłumaczyć fakty, które się pojawiają. Nie ma się temu akurat co dziwić: trudno zmierzyć i zbadać coś tak nieuchwytnego, jak świat duchowy lub pozagrobowy. Nie ma jak tam przejść ani nie ma jak wysłać aparatury pomiarowej.
Pozostawiając zatem oficjalną naukę z jej problemem szkiełka i oka, skorzystamy z bezpośrednich relacji osób, które z różnych powodów otarli się o śmierć, które przez chwilę były „umarłe”, jednak lekarzom udało się przywrócić im życie. Takich osób wbrew pozorom jest wiele, choć nie wszystkie opowiadają o tym, czego doświadczyli po Tamtej Stronie. Sam osobiście znam dwie takie osoby, które doświadczyły przeżyć na pograniczu śmierci.
Przeżycia na granicy śmierci
Najbardziej znanym badaczem zajmującym się przeżyciami na pograniczu śmierci jest dr Raymond Moody, autor bestsellerowej książki pt. „Życie po życiu”. Zbierając i analizując relacje osób, które były bliskie śmierci lub którym przywrócono akcję życiową, wykazuje on dość spójny obraz tego, co dzieje się w pierwszych chwilach po śmierci człowieka. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że z podobnymi relacjami spotykamy się także we wcześniejszych wiekach (jak chociażby obrazy Hieronima Boscha z XV wieku) i to nie tylko w naszym kręgu kulturowym. Najlepszym tego przykładem jest Tybetańska Księga Umarłych z VIII-IX wieku, która w swoim podstawowym przekazie opisuje dokładnie te same zjawiska, co ludzie współcześnie nam żyjący.
Mając do dyspozycji relacje tak powszechne, zebrane z różnych epok i z różnych części świata, możemy uznać, że są one jak najbardziej prawdziwe, że nie jest to wymysł żądnych sławy ludzi współczesnych, tym bardziej że często niechętnie chcą o tym mówić, bojąc się niezrozumienia, krytyki czy wyśmiania.
Nie będziemy w tym rozdziale opisywać w pełni zjawisk zachodzących przy umieraniu i tuż po, skupimy się tylko na ogólnym obrazie oraz na tym, co nas tu najbardziej interesuje, czyli jaki wpływ ma śmierć samobójcza na rozwiązanie swoich ziemskich problemów i na to, co z nami dzieje się po śmierci.
Z relacji osób, które znalazły się blisko śmierci, możemy wywnioskować, iż śmierć człowieka nie jest aktem jednorazowym (jest nim tylko zgon jako przejście na Tamtą Stronę), ale jest to proces wieloetapowy, który po zgonie człowieka zostaje uruchomiony, a – nazwijmy to – „dusza” bierze w tym procesie udział, przechodząc przez kolejne etapy. W tej właśnie formule prezentuje się Tybetańska Księga Umarłych, która jest poradnikiem dla osoby zmarłej (ale także dla rodziny), którą czyta się przy zwłokach, aby „dusza” człowieka zrozumiała co się z nią po Tamtej Stronie dzieje.
Pierwszym powszechnie występującym elementem po śmierci jest zachowanie świadomości – można by ją nazwać „jaźnią”. Człowiek zostaje uwolniony od ciała i unosi się nad nim lub staje obok niego. Często bywa tak (jeżeli śmierć jest nagła), iż człowiek orientuje się, że nie żyje dopiero wtedy, gdy zobaczy obok leżące zwłoki podobne do niego. Próbuje zwrócić na siebie uwagę żywych, ale ci ani go nie słyszą, ani nie widzą – gdy próbuje wydostać się z pomieszczenia, okazuje się, że przechodzi przez ścianę jak przez powietrze! Dokładnie ten sam opis odnajdujemy w Tybetańskiej Księdze Umarłych. Oto dwa fragmenty:
„Wówczas świadomość zmarłego wydostaje się na zewnątrz i nie wie on już, czy umarł, czy nie. Widzi on, jak przedtem, postacie bliskich, krewnych, słyszy nawet płacz i krzyki”.
„Szlachetny synu, teraz nic nie stanowi dla ciebie przeszkody, gdyż stałeś się »formą umysłu«, po rozdzieleniu się twego ducha i ciała nie masz już formy materialnej. Dlatego obecnie posiadłeś władzę przenikania bez żadnych przeszkód przez wyniosłe góry, ściany domów, ziemię, kamienie i skały”.
Po niedługim czasie przebywania blisko swego ciała jaźń zostaje zanurzona w ciemność, skąd kieruje się w stronę światła, które uwidacznia się w oddali. W sposób naturalny kieruje się w jego stronę i wtedy stwierdza, że jest to rodzaj jasno oświetlonego tunelu – łącznika między jednym światem a drugim, gdyż po drugiej stronie jest już jasność.
Hieronim Bosch – Wzniesienie błogosławionych do raju niebieskiego |
Po przejściu na Drugą Stronę jaźń człowieka (lub dusza – jak kto woli) napotyka istotę, która zawsze robi na niej niesamowite wrażenie. Jest ona opisywana jako rodzaj niezwykle intensywnego (ale nie rażącego w oczy) światła, które posiada osobowość i porozumiewa się z nami bez używania słów. Emanuje ona nieopisaną miłością i ciepłem, które przenikając zmarłego, wprowadza go w stan głębokiego uspokojenia wręcz błogości. Z uwagi na swój wygląd zazwyczaj nazywana jest przez relacjonujących Świetlistą Istotą, choć niektóre osoby uważają ją za Jezusa, anioła, strażnika zaświatów itp.
Polecane e-booki:
Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz