Polecane e-booki:

Polecane książki (Kliknij w okładkę, aby przeczytać opis):

darmowe e-booki    darmowe e-booki    darmowe e-booki    darmowe e-booki    darmowe e-booki    darmowe e-booki         

piątek, 29 stycznia 2016

Jak zapomnieć o przeszłości cz 3

Ustalenie łańcucha przyczynowo-skutkowego


    Przechodząc do sfery świeckiej, prześledzimy teraz cały łańcuch przyczynowo-skutkowy, którego kobieta nie rozpoznała, uważając, że to ona jest poszkodowana, a cała wina ewidentnie leży po stronie męża. Zgodnie z zasadą metody uwalniania przeszłości zaczynamy od końca, czyli od skutku. Skutkiem jest zdrada męża i bezpośrednie jej następstwo, czyli jego decyzja o opuszczeniu małżonki. Czasami w małżeństwie zdarzają się zdrady, ale zazwyczaj po ujawnieniu jej winny współmałżonek wykazuje skruchę i małżeństwo toczy się dalej. W opisywanym przez nas przypadku mąż odszedł do kochanki. Mamy zatem z tego informację, że w dotychczasowym małżeństwie żyjąc z tą kobietą, było mu na tyle źle, że nie tylko dopuścił się zdrady, ale po ujawnieniu jej nawet nie próbował tego małżeństwa utrzymać, zakończył związek, który z jego perspektywy i tak był już emocjonalnie dawno zakończony.

    Powstaje pytanie, dlaczego kobieta tego rozpadu wcześniej nie zauważyła? W jej ocenie byli zgodnym małżeństwem i nigdy by się po nim czegoś takiego nie spodziewała. Szybko okazało się, jaka jest mentalność opisywanej przez nas kobiety. Mianowicie uważała, że skoro ona jest szczęśliwa w tym związku, to tak samo mąż musi być szczęśliwy z nią. Przyjęła tę zasadę a priori, co też niestety ludziom często się zdarza. Tak naprawdę ani razu nie zapytała, ani nie zainteresowała się czy mąż jest z nią szczęśliwy. A skoro tak, to też nie specjalnie zajmowała swoją uwagę tym, jak sprawić, aby mąż był w tym małżeństwie szczęśliwy. Uważała, że skoro się kochają, są razem, a ona pierze, prasuje i gotuje, to jej wkład w małżeństwo jest wystarczająco duży.

    Odkryliśmy w powyższym wywodzie pierwszy element łańcucha przyczynowo-skutkowego: mąż opuścił żonę, ponieważ było mu źle w tym związku. Idźmy jednak dalej i zadajmy sobie pytanie, dlaczego było mu źle? Czy zdrada jest tego skutkiem? Po części tak, ale tylko po części. W małżeństwie często powstaje zastój, emocjonalna mielizna, różnica zdań, a nawet chwilowe rozczarowanie, ale zazwyczaj nie są to wystarczające powody, aby dopuścić się zdrady małżeńskiej. Zbierając w pamięci wypowiedzi męża, kobieta przypomniała sobie, że mąż swego czasu zarzucał jej oziębłość, że nie spełnia w sposób należyty swoich małżeńskich obowiązków związanych z sypialnią, że nie dopuszcza go do siebie, ale to było dosyć dawno. Potem nie wspominał już o tym.

    Oziębłość małżonki, zwłaszcza po urodzeniu określonej przez jej mentalność liczby dzieci, to częste zjawisko w małżeństwie z wieloletnim stażem. Wielu mężów o tym wspomina. Jej chęć i zgoda na seks, a także częstotliwość dopuszczania do siebie męża po tym okresie rodzenia dzieci spada w wielu przypadkach diametralnie. Mężczyzna czuje się wtedy opuszczony, a nawet zdradzony przez żonę, ponieważ przysięgając jej miłość, zrezygnował z pozostałych kobiet. Kiedy teraz jedyna jego kobieta pozbawia go dostępu do swego ciała, czuje się on zdradzony. Należy bezwzględnie pamiętać o tym, że seks w życiu mężczyzny odgrywa o wiele większą rolę niż u kobiety. Tak, jak kobieta potrzebuje w małżeństwie miłości, tak mężczyzna potrzebuje dostępu do ciała żony. Warto o tym pamiętać.

    Nie ma się co dziwić w opisywanym przez nas przypadku, że małżonek kobiety pozbawiony dostępu do jej ciała w końcu znalazł sobie inne ciało. Jak się za chwilę jednak przekonamy, przyczyny tej zdrady są głębsze niż wynikająca w tej chwili wstrzemięźliwość seksualna kobiety.

    W tym momencie oponuje nasza bohaterka: dawniej chętnie się z nim kochałam, ale odkąd zaczął przychodzić do domu pijany, po prostu było mi nie miło dopuszczać go do siebie, nawet jak był trzeźwy. W mej pamięci pozostał już obraz jego czerwonej od picia twarzy, mętny wzrok i bełkotliwa mowa. Po prostu było mi nie miło... Nadal go kochałam, bo w końcu byliśmy małżeństwem, tyle tylko, że seks z nim nie był już dla mnie taki przyjemny.

    Odkrywając kolejne poziomy problemu kobiety nasz łańcuch przyczynowo-skutkowy wydłuża się, a wina za to, co się stało, przeskakuje z jednej strony na drugą. Czy zatem to jednak mąż jest wszystkiemu winny? Cofajmy się dalej i zobaczmy, co ma do powiedzenia mąż: Owszem, dawniej nie zdarzało mi się tak często przychodzić do domu pijany, nie jestem też jakimś pijakiem, ale zawsze spotka się kogoś znajomego, więc się idzie na piwo, potem drugie, trzecie, jakaś pięćdziesiątka i tak wychodzi...

    Analizując problem głębiej, okazało się, że kobieta jest dosyć zrzędliwa i kłótliwa, a co za tym idzie i krzykliwa. Z jednej strony nie mogąc tego na dłuższą metę znieść, a z drugiej, chcąc dać żonie czas na ochłonięcie, na wyciszenie emocji małżonek zaczął z domu wychodzić.

    Co ma zrobić ze sobą mężczyzna po wyjściu z domu, zwłaszcza z podwyższonym ciśnieniem wywołanym zwadą z żoną? Pierwszym, naturalnym miejscem, gdzie skieruje swoje kroki, będzie knajpa. Przy piwie, nierzadko wzmocnionym pięćdziesiątką wódki (dla rozluźnienia – a jakże) przeczeka ten czas. Zazwyczaj na miejscu spotka kolegę lub znajomego, który być może nawet tak jak on przyszedł przeczekać wzburzenie żony i się zaczyna: od piwa do piwa, od pięćdziesiątki do pięćdziesiątki, i w końcu obaj wracają mocno nietrzeźwi do domów.

    W innym przypadku mąż wcale nie musi pomyśleć o pójściu na piwo, może pójść na spacer, ale po drodze spotka kogoś znajomego, a ten dowiedziawszy się o powodzie spaceru, zaproponuje: „To, co tak będziesz chodził? Chodź, pójdziemy na piwo...”. Sytuacja skończy się tak samo, jak w pierwszym przypadku.

    Jak widzimy, trudno przypisać winę tylko i wyłącznie jednej stronie. W tej chwili wina bardziej leży po stronie żony, ale wystarczy tylko cofnąć się bardziej, aby przekonać się, że nie bez powodu „zrzędziła”. Jeżeli np. prosiła męża wiele razy, aby nie kładł brudnych ubrań tam, gdzie są czyste, a ten nie stosował się do tego i ciągle robił po swojemu, to i świętego by ruszyło. Jeżeli mąż jest bałaganiarzem i nie przykłada takiej uwagi do porządku jak żona, to mamy źródło konfliktu lub „zrzędzenia” żony.

    Czyja zatem w końcu jest wina tego, że ów mąż zostawił swą małżonkę? Tak naprawdę sprawa zazwyczaj jest nie rozstrzygnięta, ponieważ prawie zawsze wina leży po obu stronach i oboje są współwinni rozpadowi małżeństwa, chociaż rzadko kto sobie to uświadamia. Łatwiej przecież zamknąć się w takim oto wyobrażeniu, że to my jesteśmy tymi skrzywdzonymi, a cała wina leży po stronie przeciwnej.

    Rozpoznając w pełni łańcuch przyczynowo-skutkowy dochodzimy do źródła problemu: ze strony naszej bohaterki może to być kłótliwość, a ze strony jej męża bałaganiarstwo. Tak naprawdę to one (razem z wieloma innymi pomniejszymi przyczynami) doprowadziły w konsekwencji do zdrady męża. Są to procesy długotrwałe, obejmujące sobą wiele lat małżeńskiego pożycia, czasami aż trudno uwierzyć, jak bardzo mogą takie drobnostki przemienić się w małżeński sztorm. Kończąc ten wątek warto wspomnieć, że po to ludzie spotykają się ze sobą przed ślubem, aby się poznać. Zarówno jedna, jak i druga strona musiała te cechy w swoich partnerach przed ślubem zauważyć. Jeżeli zignorowały je lub nie doceniły ich negatywnego wpływu, pretensje mogą mieć tylko do siebie. Nie ma więc co dociekać czyja to ostatecznie była wina albo po której stronie była ona większa. Wystarczy tylko uświadomić sobie, że część winy za to, co się stało leży po naszej stronie. To pozwoli nam inaczej spojrzeć na swego „krzywdziciela”, a ponieważ sami nie jesteśmy bez winy, tym łatwiej przyjdzie nam wybaczyć.




    Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.


poniedziałek, 25 stycznia 2016

Jak zapomnieć o przeszłości cz 2

Stosując metodę uwalniania przeszłości, nie chodzi o to, aby szukać winy w sobie, bo ktoś może odnieść takie wrażenie. Chodzi tylko o to, aby wejść w mentalność naszego krzywdziciela i przekonać się, co tak naprawdę stało za jego czynem. Jeżeli okaże się, że byliśmy współwinni – trudno, cóż możemy na to poradzić... Takie jest życie. Każdy z nas popełnia w życiu błędy, a ta prawda o sobie pomoże nam nie myśleć zbyt surowo o tym człowieku, lecz odpuścić mu winy tak jak my chcemy, aby osoby przez nas skrzywdzone odpuściły nasze winy.


    W jaki sposób wejść w motywacje i uczucia naszego krzywdziciela? Poprzez informacje, jakie do nas dotarły. Musimy przypomnieć sobie, jak się ta osoba zachowywała, nie tylko przy lub po tym zdarzeniu, ale także wcześniej, jeżeli utrzymywaliśmy z nią kontakt – nie trudno przecież po zachowaniu wywnioskować, jaki jest stosunek tej osoby do nas, czy nas lubi, szanuje, a może nienawidzi? Przecież to wszystko widać. Przypomnijmy sobie także, co ta osoba mówiła – to cenne źródło informacji o uczuciach i odczuciach tej osoby. Jeżeli było jej źle z nami, co w konsekwencji doprowadziło do jakiegoś złego zachowania z jej strony, to zapewne już wcześniej o tym informowała, albo wprost, próbując z nami porozmawiać, albo wykrzykując swoje zarzuty podczas kłótni, albo w formie aluzji lub nawet żartu, kiedy np. żartowała, że jesteśmy jak posąg, co może zdradzać zarzut, że osoba ta nie była zbyt zadowolona z uprawiania z nami seksu. Jeżeli w późniejszym czasie osoba ta dopuściła się zdrady małżeńskiej, to jest to wtedy dla nas ważna informacja mogąca odpowiedzieć na prześladujące nas pytanie: „Jak on/ona mógł/mogła?”.

    Po zebraniu powyższych informacji oraz znając charakter i naturę tej osoby (lub domyślając się jej po zachowaniu, jeżeli jest to obca osoba) próbujemy wejść w tę osobę i patrzeć oraz myśleć jak ona. Spójrzmy więc na siebie oczami tej osoby, a wykorzystując informacje, które zebraliśmy, pojawi się w nas odczucie, jakie zapewne towarzyszyło tej osobie. To pozwoli nam lepiej zrozumieć, co pchnęło tę osobę do takiego zachowania.

    Znając akt końcowy oraz motywację, która do tego doprowadziła, możemy teraz poszukać przyczyn tego, co się stało. Czasami źródła te znajdują się w dość odległej przeszłości, jeżeli krzywdzicielem jest osoba nam bliska. Zazwyczaj problemy takie rozwijają się i narastają latami, a jeden problem wynika z drugiego. Cofając się więc od końca, krok po kroku, możemy prześledzić cały ten łańcuch przyczynowo-skutkowy. Zazwyczaj nie jest to łatwe zadanie, zwłaszcza jeżeli jesteśmy zamknięci w poczuciu krzywdy i brakuje nam otwartości, aby spojrzeć obiektywnie na całą sytuację. Należy w tym miejscu odłożyć emocje na bok i po prostu na chłodno przeanalizować to wszystko. Tylko pełne zrozumienie zachowania naszego krzywdziciela pozwoli nam przestać go oskarżać i spojrzeć na niego jak na kogoś, kto źle postąpił, bo tak pokierowały nim emocje. Zachowuje jednak prawo do tego, aby mu wybaczyć tak jak my chcielibyśmy, aby i nam wybaczono, kiedy źle postąpimy.


    Opisane przez nas powyżej szczegóły metody uwalniania przeszłości są częstym miejscem, na którym Czytelnicy napotykają problemy. Niektórzy nie potrafią odnaleźć praprzyczyn tego, co się stało, inni w dalszym ciągu nie rozumieją, jak mogła ta osoba tak postąpić, a jeszcze inni zupełnie pomijają ten etap, uważając go za nieistotny lub wręcz zbyteczny.

    Spróbujemy teraz zobrazować powyższą wiedzę na konkretnych przykładach. Będą to przykłady uogólnione, utworzone na podstawie wielu różnych problemów, z jakimi można się spotkać, stosując tę metodę.

Przykład 1


    Kobieta zmaga się z negatywnymi wspomnieniami, które od kilku lat nie dają jej spokoju, dręcząc ją w dzień i w nocy. Wszystko zaczęło się od chwili, gdy dowiedziała się, że mąż ją pół roku zdradzał. Gdy sprawa wyszła na jaw, małżonek oświadczył, że ją zostawia i chce zamieszkać z tamtą. Zdrada męża była dla niej wielkim ciosem, tym bardziej że wydawało jej się, że tworzą zgodne małżeństwo.

    Nie mogąc poradzić sobie z tą ogromną raną w sercu, żalem, a co najgorsze z myślami, które bez ustanku wracają i rozgrzebują ranę, kobieta postanowiła w końcu wyzwolić się z tych negatywnych wspomnień, stosując metodę uwalniania przeszłości. Niestety nic nie pomogło. Nawet Bóg, do którego usilnie modli się każdego dnia, aby uwolnił ją od tych myśli i wspomnień, nic nie pomógł. Czy jestem już skazana na takie życie? – pyta kobieta.

    Odpowiadając na powyższe pytanie, musimy powiedzieć, że oczywiście, że nie. Spróbujemy przeanalizować przypadek owej kobiety dokładnie, aby wykazać, jakie błędy poczyniła, zarówno stosując metodę uwalniania przeszłości, jak i w swoim życiu.

    Zaczynamy od sprawy najprostszej, czyli od pomocy Pana Boga. Trudno oczekiwać od Pana Boga wsparcia i pomocy, skoro kobieta ta nie postępuje zgodnie z Jego nauką. Wiara chrześcijańska wręcz nakazuje wybaczać swoim krzywdzicielom, a nawet modlić się za nich. Jeżeli kobieta tego nie zrobiła, jakże może sądzić, że Pan Bóg jej w tej materii pomoże? Postępuje ona inaczej niż powinna. Pan Bóg mówi przecież wyraźnie: „Jeżeli przyjdziesz do mnie, aby złożyć dar, a będziesz miał urazę w sercu względem swego brata, zostaw dar, a idź, pogódź się najpierw ze swoim bratem, wtedy dopiero przyjdź i złóż mi dar”. Tak samo i w modlitwie Pańskiej Pan Jezus podaje nam zalecenie: „odpuść mi moje winy, jak i ja odpuszczam moim winowajcom...”. Oczywiście przykładów z nauki Pana Boga można by mnożyć, jak na przykład: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”.


    Trudno spodziewać się pomocy ze strony Pana Boga, skoro nie stosujemy się do Jego nauki. Rozumiejąc jednak problem emocjonalny kobiety, możemy zalecić, aby zmieniła formułę prośby kierowanej do Pana Boga. Zamiast prosić o uwolnienie od tych negatywnych wspomnień, powinna prosić Pana Boga o siłę i światło, aby mogła wypełnić swoje chrześcijańskie obowiązki. Kiedy odpuści winy swojemu krzywdzicielowi, wybaczy mu szczerze i prawdziwie, jej problem sam się rozwiąże. Negatywne wspomnienia i rana w sercu są wynikiem właśnie tego, że nie jest w stanie wybaczyć. Na tym polega terapeutyczna moc wiary chrześcijańskiej, że nie jest ona tylko relacją z Bogiem, ale w sposób istotny i realny wpływa na nasze życie. Stosując na co dzień naukę Pana Boga, żyje się nam po prostu lepiej.





Polecane e-booki:


    Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.




piątek, 22 stycznia 2016

Jak zapomnieć o przeszłości cz 1



    W poradniku pt. „Jak uwolnić się z psychicznego bagna” zaprezentowaliśmy jedną z najlepszych metod pozbywania się negatywnych wspomnień. To one często sprawiają, że nasze życie zamienia się w gehennę. Bez względu na to, czy tego chcemy, czy nie, wspomnienia te raz za razem powracają i nic sobie nie robią z tego, że od tych złych doświadczeń minęło kilka, kilkanaście, a zdarza się, że i kilkadziesiąt lat. One wciąż powracają i dręczą nas, rozwalając naszą psychikę a poprzez nią nasze życie.


    Ponieważ od ukazania się owego poradnika minął już jakiś czas, a Czytelnicy często proszą mnie o pomoc w zastosowaniu tej metody, gdyż napotykają problemy i przeszkody, postanowiłem napisać Refleksje na temat tej metody, wykorzystując ich doświadczenia oraz własne przemyślenia.

    Metoda uwalniania negatywnych wspomnień, którą można nazwać także „uzdrawianiem przeszłości”, wymaga od nas wielkiego wysiłku emocjonalnego, ponieważ musimy całym sobą wrócić do tego złego czasu. Jak się wydaje, każdy to rozumie i akceptuje, że uwalnianie się od takich demonów przeszłości musi boleć. Największy problem, jaki zauważam, wynika ze zbyt powierzchownego potraktowania drugiej części metody, kiedy trzeba wejść w mentalność i motywację naszego krzywdziciela.


    Aby metoda okazała swoją skuteczność musimy zrozumieć tę osobę, dlaczego tak postąpiła oraz znaleźć źródła takiego działania z jej strony. Rzadko kiedy zdarza się, że człowiek jest zły sam z siebie. Prawie zawsze za jego złym czynem wymierzonym w nas stoi jakieś konkretne przekonanie lub motywacja, która umożliwiła jego przyzwoitości wyrządzenie nam krzywdy. Takich źródeł jest wiele, mogą one kryć się w naszych relacjach z tą osobą lub być zupełnie poza nami. Naszym zadaniem jest odkryć te źródła, aby przekonać się, że nasz krzywdziciel nie jest żadnym potworem, tylko zwykłym człowiekiem myślącym i czującym jak każdy inny człowiek, a za jego złym działaniem lub zachowaniem kryją się konkretne powody, które wywołały w nim taką reakcję.

    Tak jak ze znalezieniem źródeł poza nami nie nastręcza nikomu problemów, tak już znalezienie ich w sobie (zwłaszcza kobiety mają z tym problem) jest już poważnym wyzwaniem. Na lekcjach fizyki uczyliśmy się, że każde działanie ma swoje przeciwdziałanie. Ta czysto obserwacyjna prawda nie ogranicza się tylko do świata fizycznego, ale ma zastosowanie w każdym wymiarze świata i życia, w tym i nas samych. Szukając źródeł złego zachowania naszego krzywdziciela (zwłaszcza osoby, z którą byliśmy blisko związani), jego pogardy względem nas, nienawiści, lekceważenia itp., musimy zrozumieć, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że wszystko ma swój skutek i przyczynę. Odkrycie tego łańcucha przyczynowo-skutkowego i dotarcie do źródeł, zmienia nasze postrzeganie całej zaistniałej sytuacji, a za nią i naszego krzywdziciela. Wiedząc, jakimi pobudkami się kierował, jakie odczucia względem nas były w nim podczas wyrządzania krzywdy, pozwoli nam inaczej spojrzeć na całą sytuację i zrozumieć, dlaczego to się wydarzyło.


   Stara prawda mówi, że wina zawsze leży po obu stronach. Rzadko kiedy zdarza się, że wina leży wyłącznie po jednej stronie, choć na pierwszy rzut oka tak się może wydawać. Odkrycie łańcucha przyczynowo-skutkowego, który doprowadził do końcowego aktu, jaki nasz krzywdziciel wykonał, często jest dla nas szokiem, bo nagle okazuje się, że tak naprawdę jesteśmy współwinni temu, co się stało. Jest to prawda bolesna, ale (kiedy już się z tego szoku otrząśniemy) oczyszczająca.



    Uświadomiwszy sobie, że część winy leży po naszej stronie, a ten jeszcze do niedawna okropny czyn jest tylko reakcją tego człowieka na zaistniałą sytuację, często budowaną przez długie lata, możemy „rozgrzeszyć” go, odpuścić mu winę. Osoby stosujące metodę uwalniania przeszłości zazwyczaj właśnie w tym miejscu popełniają błąd, przechodząc przez nie zbyt powierzchownie. Nie zagłębiają się zbyt uważnie w mentalność i uczucia tej osoby i nie dociekają, skąd to się w tym człowieku wzięło. Tak naprawdę nie interesuje ich prawda, często wręcz boją się jej, przeczuwając podświadomie, że sami nie są bez winy, chcą tylko, aby te demony przeszłości odeszły, najlepiej ze stygmatem, że to ta osoba jest winna – oni chcą być w dalszym ciągu uważani wyłącznie za ofiarę. Oto bardzo prościutki przykład, jak najbardziej prawdziwy: Mężczyzna zgwałcił kobietę i pomimo tego, iż przyznał się do winy, sąd go uniewinnił. W uzasadnieniu wyroku sąd argumentował, że noszenie przez ową kobietę bardzo krótkiej spódniczki (już nawet nie mini, ale mini-mini, tak, że ledwo zakrywała miejsca intymne), nienoszenie majtek oraz wyzywające zachowanie, czynią ją współwinną tego, co się stało, choć sama poszkodowana miała akurat odmienne zdanie.

    Powyższy przykład jest bardzo wyrazistym obrazem łańcucha przyczynowo-skutkowego. Nie można tylko patrzeć na efekt końcowy i twierdzić, że to ten mężczyzna jest wyłącznie winny, bo w końcu to on zgwałcił. Należy na powyższą sytuację spojrzeć szerzej, by zrozumieć, że jego bez wątpienia zły czyn wynikał z nieodpowiedniego stroju i wyzywającego zachowania samej kobiety. Nie może więc ona obwiniać tylko jego, uważając go za potwora, bo sama w dużym stopniu przyczyniła się do tego. Gdyby owa kobieta próbowała pozbyć się negatywnych wspomnień związanych z tą traumą, stosując opisywaną przez nas metodę, nie uzyskałaby pełnych efektów, póki nie weszłaby w motywację tego mężczyzny, nie spojrzała na całą ówczesną sytuację jego oczami i nie zrozumiała, jak bardzo przyczyniła się do tego, co się stało.



Polecane e-booki:

    Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.

środa, 13 stycznia 2016

Rekomendacja: Bóg Ojciec mówi do swoich dzieci cz 3

    Wy, dzieci Moje, znajdujące się poza Kościołem katolickim, wiedzcie, że nie jesteście wyłączone z Mojej Miłości ojcowskiej. Kieruję do was serdeczne wezwanie, bo wy także jesteście Moimi dziećmi. Jeżeli dotąd żyliście w sidłach, które zastawiał na was demon, to poznajcie teraz, że was oszukał. Przyjdźcie do Mnie, waszego Ojca, a Ja was przyjmę z Radością i Miłością!

     Jako środek zalecam wszystkim uczestniczenie w liturgii Mszy świętej. Jest to dla Mnie bardzo miłe.

    Przyszedłem przynieść Pokój przez to Dzieło Miłości temu, kto czci Mnie i ufa Mi, zwłaszcza gdy Mnie wzywa i kocha, jak swego Ojca sprawię, że zstąpi na niego promień Pokoju we wszystkich jego przeciwnościach, niepokojach, we wszelkiego rodzaju udrękach.

     Po tym bowiem jak zleciłem Mojemu Synowi ustanowienie Najświętszej Eucharystii, postanowiłem wchodzić w was za każdym razem, gdy przyjmujecie Świętą Hostię. (…) Kiedy jestem w was, łatwiej wam daję to, co posiadam, pod warunkiem, że Mnie o to prosicie. Przez ten Sakrament łączycie się ze Mną ściśle i to w tej bliskości wylanie Mojej Miłości sprawia, że w duszy waszej rozlewa się Świętość, którą Ja posiadam. Zalewam was Moją Miłością, zatem powinniście Mnie prosić o cnoty i doskonałość, których potrzebujecie, a możecie być pewni, że w tych chwilach odpoczynku Boga w sercu Jego stworzenia nic nie będzie wam odmówione. Ponieważ posiadacie miejsce Mojego odpoczynku, czy więc nie zechcielibyście Mi go dać? Jestem waszym Ojcem i waszym Bogiem, czy ośmielicie się odmówić Mi tego? Ach, nie sprawiajcie Mi cierpienia waszym okrucieństwem wobec Ojca, który prosi was o tę jedyną łaskę dla Siebie.

Modlitwa Matki Eugenii


    O, mój Ojcze niebieski, jak jest słodko i miło wiedzieć, że Ty jesteś moim Ojcem, a ja – Twoim dzieckiem! Przede wszystkim wtedy, gdy niebo mojej duszy jest czarne, a mój krzyż zbyt ciężki, odczuwam potrzebę, aby Ci powiedzieć: „Ojcze, wierzę w Twoją miłość do mnie!”. Tak, wierzę, że Ty jesteś moim Ojcem, a ja – Twoim dzieckiem! Wierzę, że czuwasz w dzień i w nocy nade mną i że nawet jeden włos nie spadnie z mojej głowy bez Twojego pozwolenia! Wierzę, że jako nieskończenie Mądry wiesz lepiej niż ja, co jest dla mnie korzystne! Wierzę, że jako nieskończenie Mocny wyprowadzasz dobro ze zła!

    Wierzę, że jako nieskończenie Dobry, sprawiasz, iż wszystko służy dobru tych, którzy Cię kochają i pomimo rąk, które mnie ranią, całuję Twoją dłoń, która leczy!

    Wierzę, lecz pomnóż moją wiarę, a zwłaszcza moją nadzieję i moją miłość!

    Naucz mnie dobrze widzieć Twoją miłość, która kieruje wszystkimi wydarzeniami mojego życia. Naucz mnie zdawać się na Twoje prowadzenie jak dziecko w ramionach swej matki.

    Ojcze, Ty wiesz wszystko, Ty widzisz wszystko, Ty znasz mnie lepiej, niż ja znam samą siebie. Wszystko możesz i kochasz mnie! O, mój Ojcze, ponieważ chcesz, abyśmy prosili Cię o wszystko, przychodzę z ufnością prosić Cię z Jezusem i Maryją o......... (tu należy wymienić łaskę, o jakiej otrzymanie się prosi). W tej intencji ofiarowuję Ci – w jedności z ich Najświętszymi Sercami – wszystkie moje modlitwy, ofiary i umartwienia oraz największą wierność moim obowiązkom.

    Udziel mi światła, siły i łaski Twojego Ducha! Umocnij mnie w tymże Duchu tak, żebym nigdy go nie straciła, nie zasmuciła ani nie osłabiła we mnie. Mój Ojcze, proszę Cię o to w Imię Jezusa Chrystusa, Twojego Syna. A Ty, o Jezu, otwórz Swe Serce i włóż w nie moje serce, a potem razem z Sercem Maryi ofiaruj je naszemu Boskiemu Ojcu! W zamian za to wyproś mi łaskę, której tak potrzebuję!

    Mój Boski Ojcze, spraw, by Cię poznali wszyscy ludzie. Niech cały świat ogłasza Twoją dobroć i Twoje miłosierdzie!

    Bądź moim czułym Ojcem i chroń mnie wszędzie jak źrenicy Twoich oczu. Niech na zawsze zachowam godność Twojego dziecka. Zmiłuj się nade mną!



* * *

Boski Ojcze, słodka Nadziejo naszych dusz,
bądź znany, czczony i kochany przez ludzi!


Boski Ojcze, nieskończona Dobroci
objawiająca się wszystkim narodom,
bądź znany, czczony i kochany przez ludzi!


Boski Ojcze, dobroczynna Roso dla ludzkości,
bądź znany, czczony i kochany przez ludzi!


    Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.



piątek, 8 stycznia 2016

Rekomendacja: Bóg Ojciec mówi do swoich dzieci cz 2

Znam wasze potrzeby, pragnienia i to wszystko, co jest w was, ale jak bardzo byłbym szczęśliwy i wdzięczny, gdybym zobaczył, że przychodzicie do Mnie i powierzacie Mi swoje potrzeby, jak to czyni pełne ufności dziecko wobec swego ojca. Jakże mógłbym odmówić wam jakiejkolwiek rzeczy – o małym czy dużym znaczeniu, – gdy Mnie o nią prosicie?

    Gdybyś wiedział, jak pragnę być znany, kochany i otaczany szczególną czcią przez ludzi! To pragnienie jest we Mnie od całej wieczności i od stworzenia pierwszego człowieka.

    Jeśli chodzi o was, dusze w stanie grzechu i nieobeznane z religijną prawdą, nie mogę w was wejść, ale mimo wszystko jestem blisko was. Nigdy bowiem nie przestaję was wzywać, zapraszać, abyście zapragnęli otrzymać dobrodziejstwa, które przynoszę, abyście zobaczyli Światło i wyleczyli się z grzechu.

     Spędzam dni, a niekiedy nawet lata blisko niektórych dusz, aby zapewnić im szczęście wieczne. Nie wiedzą, że tam jestem, że na nich czekam, że przywołuję ich w każdej chwili dnia. Nie jestem jednak wcale zmęczony i pomimo to doznaję radości w pozostawaniu tuż przy was, zawsze z nadzieją, że pewnego dnia powrócicie do waszego Ojca i dacie Mi przed śmiercią przynajmniej kilka dowodów miłości.

    Moja ogromna Miłość do was pobudza Mnie, bym jeszcze więcej uczynił, otwierając Moje łono. Z niego wytryśnie woda zbawienia dla Moich dzieci i pozwolę im czerpać do woli wszystko, czego potrzebują teraz i w wieczności. Jeżeli chcecie poznać potęgę źródła, o którym mówię, musicie nauczyć się najpierw lepiej Mnie znać i kochać, aż do stopnia upragnionego przeze Mnie, czyli nie tylko, jako Ojca, ale również, jako waszego Przyjaciela i Powiernika.

    Dlaczego dziwi was to, co wam mówię? Czy nie stworzyłem was na Mój obraz? Stworzyłem was na Moje podobieństwo, byście nie znajdowali niczego dziwnego w tym, że rozmawiacie i przyjaźnicie się z waszym Ojcem, Stwórcą i Bogiem. Przecież – dzięki Mojej miłosiernej Dobroci – staliście się dziećmi Mojej Ojcowskiej i Boskiej Miłości.

    Ale, w jaki sposób – powiecie Mi – możemy przyjść do Ciebie? Ach, przyjdźcie drogą zawierzenia! Nazywajcie Mnie Ojcem waszym, kochajcie Mnie w Duchu i Prawdzie, a to wystarczy, by ta orzeźwiająca i przepotężna Woda ugasiła wasze pragnienie. Jeżeli naprawdę chcecie, żeby dała wam wszystko, czego wam brak do poznania Mnie i umiłowania, i jeżeli czujecie się zimni i obojętni, wezwijcie Mnie tylko słodkim imieniem Ojca, a przyjdę do was. Moje źródło ofiarowuje wam miłość, ufność i to wszystko, czego wam brak, aby być zawsze kochanymi przez waszego Ojca i Stworzyciela.

    Ponieważ przede wszystkim pragnę dać się poznać wszystkim, – aby wszyscy mogli radować się, już tu na ziemi, Moją dobrocią i czułością – stańcie się apostołami dla tych, którzy Mnie nie znają, którzy jeszcze Mnie nie znają! Ja pobłogosławię wasze trudy i wysiłki i przygotuję wam wielką chwałę blisko Mnie, w wieczności.

     Źródło jest symbolem Poznania Mnie, a ocean symbolizuje Moją Miłość i wasze zaufanie do Mnie. Jeśli chcecie pić z tego źródła, zbadajcie Moje głębiny, ucząc się Mnie poznawać. Poznawszy Mnie, rzućcie się bez zwlekania w Ocean Mojej miłosiernej Miłości, powierzając Mi siebie z ufnością tak wielką, że ona was przemieni, a Ja nie będę się mógł jej oprzeć. Przebaczę wam wtedy grzechy i napełnię Mymi największymi łaskami.

    Misjonarze mówili i mówią jeszcze o Bogu w takim wymiarze, w jakim sami Mnie znają. Zapewniam was jednak, że nie znacie Mnie takim, jaki jestem. Przychodzę więc ogłosić się Ojcem wszystkich, najczulszym z ojców. Przychodzę, aby skorygować miłość, którą Mi ofiarowujecie: miłość zafałszowaną z powodu lęku.

    Przychodzę, upodobniwszy się do Moich stworzeń, by skorygować pojęcie, jakie macie o Bogu straszliwie sprawiedliwym. Widzę bowiem, że ludzie żyją, lecz nie wszyscy powierzają się swemu jedynemu Ojcu.

    Jeśli chodzi o sposoby uwielbienia Mnie – tak jak tego pragnę – nie proszę was o nic innego jak tylko o wielkie zawierzenie. Nie sądźcie, że oczekuję od was surowości obyczajów, umartwień, że chcę, byście chodzili boso lub padali twarzą w proch, posypywali się popiołem itp... Nie, nie! Chcę – i to jest Mi drogie – byście zachowywali wobec Mnie postawę dziecięcą, pełną prostoty i zaufania Mi!

    Jeżeli będziecie Mnie kochać miłością dziecięcą i ufną, to będziecie również żywić szacunek pełen miłości i uległości wobec Mojego Kościoła i Moich przedstawicieli.

    Nie chodzi o taki szacunek, jaki macie teraz. On bowiem nie dopuszcza do was myśli o zażyłości ze Mną, bo przerażam was.



Polecane e-booki:


    Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.


poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rekomendacja: Bóg Ojciec mówi do swoich dzieci cz 1

Wstęp

    Dzisiaj, wszystkim, którzy chcą rozwijać swoją wiarę i chcą zbliżać się do Pana Boga, rekomenduję niewielką książeczkę pt. „Bóg Ojciec mówi do swoich dzieci”. Na polecenie Pana Boga napisała ją siostra zakonna Eugenia Ravasio, spisując to, co Pan Bóg chciał ludziom osobiście przekazać.

    Jest to jedyne objawienie dokonane osobiście przez Pana Boga i uznane przez Kościół za autentyczne po 10 latach najbardziej rygorystycznych badań. Godnym uwagi jest fakt, że Pan Bóg przekazał to Orędzie Matce Eugenii po łacinie, języku całkowicie jej nieznanym.

    Książeczka zawiera wiele cennych uwag i korekt błędnego wyobrażenia ludzi o wierze i Panu Bogu. Po zapoznaniu się z tym Orędziem nasza wiara i podejście do Pana Boga zmienią się na lepsze, co przyniesie nam nie tylko lepsze rozumienie swojej wiary i Pana Boga, ale także wzbogaci nas duchowo. Jest to jedna z tych książek religijnych, które naprawdę warto przeczytać.

    Poniżej zamieszczam fragmenty owego boskiego Orędzia.



Bóg Ojciec mówi do swoich dzieci – Matka Eugenia Ravasio



     Przychodzę, aby wygnać przesadny lęk, który Moje stworzenia odczuwają wobec Mnie. Pragnę dać im do zrozumienia, że Moja radość polega na tym, abym był znany i kochany przez Moje dzieci, to znaczy przez całą ludzkość obecną i przyszłą.

     Przychodzę, aby Mnie poznano takim, jakim jestem; aby ufność ludzi wzrastała jednocześnie z miłością do Mnie, ich Ojca, mającego tylko jedno pragnienie: czuwać nad wszystkimi ludźmi i kochać każdego z nich jak Swoje jedyne dziecko.

    Malarz lubuje się w kontemplowaniu obrazu, który namalował. Podobnie Ja znajduję upodobanie i radość w przychodzeniu do ludzi – arcydzieła Mego dzieła Stworzenia! Czas nagli. Chciałbym, żeby człowiek dowiedział się jak najprędzej, że kocham go i doznaję największej radości, przebywając z nim i rozmawiając jak ojciec ze swymi dziećmi.

    Oczywiście, dobrze rozumiem słabość Moich dzieci! Dlatego poleciłem Mojemu Synowi dać im środki za pomocą, których dźwigną się ze swoich upadków. Te środki pomogą im oczyścić się z grzechów, aby znów stali się dziećmi Mojej Miłości. To głównie siedem Sakramentów. Jednak najdonioślejszym środkiem dla waszego zbawienia – pomimo waszych upadków – jest Krzyż, a na Nim Najdroższa Krew Mojego Syna, która – gdy tylko tego pragniecie – w każdej chwili wylewa się na was, czy to w Sakramencie Pokuty, czy podczas Najświętszej Ofiary Mszy.

    Gdybyście nazwali Mnie Ojcem i dalibyście Mi świadectwo waszej miłości, czyż moglibyście znaleźć we Mnie serce tak zatwardziałe i tak nieczułe, że pozwoliłoby wam zginąć? Nie, nie! Nie wierzcie w to! Jestem najlepszym z ojców! Znam słabość Moich stworzeń! Przyjdźcie do Mnie, przyjdźcie z ufnością i miłością, a Ja po waszej skrusze przebaczę wam! Nawet gdyby wasze grzechy były tak odrażające jak bagno, wasza ufność i wasza miłość pozwoli Mi o nich zapomnieć do tego stopnia, że nie zostaniecie osądzeni! Jestem sprawiedliwy, to prawda, ale Miłość odpłaca za wszystko!

    …odrobiną miłości można odpokutować za ogromne niegodziwości.

    Przychodzę do was dwoma drogami: poprzez Krzyż i Eucharystię!

    KRZYŻ jest Moją drogą zstępowania ku Moim dzieciom. Sprawiłem, że przez niego Mój Syn was odkupił. Dla was Krzyż jest drogą dojścia do Mego Syna, a przez Mojego Syna – do Mnie. Bez niego nigdy nie moglibyście przyjść do Mnie, człowiek, bowiem ściągnął na siebie przez grzech karę rozłąki z Bogiem.

    W EUCHARYSTII przebywam między wami jak ojciec w swojej rodzinie. Chciałem, żeby Mój Syn ustanowił Eucharystię, aby z każdego tabernakulum uczynić skarbiec Moich Łask, Moich Bogactw i Mojej Miłości, aby dać je ludziom, Moim dzieciom.

    Sprawiam, że tymi dwiema drogami nieustannie zstępuje Moja Potęga oraz Moje niezmierzone Miłosierdzie.

    Nikt jeszcze nie zrozumiał bezmiernych pragnień Mego Serca Boga Ojca: pragnę być znanym, kochanym i czczonym przez wszystkich ludzi, sprawiedliwych i grzeszników. Są to trzy wyrazy hołdu, którego pragnę doznawać od każdego człowieka, jestem bowiem zawsze miłosierny i dobry, nawet wobec największych grzeszników.

    Dając wam życie, chciałem was stworzyć na Moje podobieństwo! Wasze serce jest zatem wrażliwe tak jak Moje, a Moje – jak wasze!

    Na zakończenie tego małego wykładu składam wam obietnicę, której skutki będą wieczne. Oto ona: „WZYWAJCIE MNIE IMIENIEM OJCA Z UFNOŚCIĄ I MIŁOŚCIĄ, A WSZYSTKO OTRZYMACIE OD TEGO OJCA, DOZNAJĄC RÓWNOCZEŚNIE MIŁOŚCI I MIŁOSIERDZIA”.

    Żyję z ludźmi w większej zażyłości niż matka ze swymi dziećmi. Od czasu stworzenia człowieka nigdy – ani przez chwilę – nie przestałem trwać przy nim. Jako Stwórca i Ojciec człowieka odczuwam potrzebę kochania go. Nie dlatego jednak żebym go potrzebował. To Moja Miłość Ojca i Stworzyciela każe Mi odczuwać tę potrzebę kochania człowieka. Trwam więc blisko człowieka. Wszędzie idę za nim, pomagam mu we wszystkim, zaradzam wszystkiemu. Widzę jego potrzeby, jego zmęczenie, wszystkie jego pragnienia. Moim największym szczęściem jest przychodzenie mu z pomocą i ratowanie go.

     Ludzie myślą, że jestem groźnym Bogiem i wtrącam całą ludzkość do piekła.

     Chciałbym, aby wszystkie Moje stworzenia były przekonane, że istnieje Ojciec, który czuwa nad nimi i który chciałby spowodować, aby już tu na ziemi, odczuwały przedsmak szczęścia wiecznego.

    Pragnę, by człowiek często przypominał sobie, iż Ja jestem tam, gdzie on się znajduje. Niech pamięta, że nie mógłby żyć, gdybym Ja nie był z nim, żyjący jak on. Pomimo jego niewiary nigdy nie przestaję być przy nim.

    Ach, jakże pragnę ujrzeć spełnienie się Mojego pragnienia, które chcę wam przedstawić. Oto ono:

    Do dziś człowiek wcale nie myślał o zrobieniu Bogu, Ojcu swojemu, przyjemności, o jakiej zamierzam powiedzieć. Otóż chciałbym zobaczyć, że powstaje wielkie zawierzenie między człowiekiem a jego Ojcem Niebieskim, prawdziwy duch zażyłości, ale i delikatności zarazem, ażeby nie nadużywano Mojej wielkiej Dobroci.



Polecane e-booki:


    Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.



Polecane e-booki:

e-booki   e-booki   e-booki   e-booki