W poradniku pt. „Jak uwolnić się z psychicznego bagna” zaprezentowaliśmy jedną z najlepszych metod pozbywania się negatywnych wspomnień. To one często sprawiają, że nasze życie zamienia się w gehennę. Bez względu na to, czy tego chcemy, czy nie, wspomnienia te raz za razem powracają i nic sobie nie robią z tego, że od tych złych doświadczeń minęło kilka, kilkanaście, a zdarza się, że i kilkadziesiąt lat. One wciąż powracają i dręczą nas, rozwalając naszą psychikę a poprzez nią nasze życie.
Ponieważ od ukazania się owego poradnika minął już jakiś czas, a Czytelnicy często proszą mnie o pomoc w zastosowaniu tej metody, gdyż napotykają problemy i przeszkody, postanowiłem napisać Refleksje na temat tej metody, wykorzystując ich doświadczenia oraz własne przemyślenia.
Metoda uwalniania negatywnych wspomnień, którą można nazwać także „uzdrawianiem przeszłości”, wymaga od nas wielkiego wysiłku emocjonalnego, ponieważ musimy całym sobą wrócić do tego złego czasu. Jak się wydaje, każdy to rozumie i akceptuje, że uwalnianie się od takich demonów przeszłości musi boleć. Największy problem, jaki zauważam, wynika ze zbyt powierzchownego potraktowania drugiej części metody, kiedy trzeba wejść w mentalność i motywację naszego krzywdziciela.
Aby metoda okazała swoją skuteczność musimy zrozumieć tę osobę, dlaczego tak postąpiła oraz znaleźć źródła takiego działania z jej strony. Rzadko kiedy zdarza się, że człowiek jest zły sam z siebie. Prawie zawsze za jego złym czynem wymierzonym w nas stoi jakieś konkretne przekonanie lub motywacja, która umożliwiła jego przyzwoitości wyrządzenie nam krzywdy. Takich źródeł jest wiele, mogą one kryć się w naszych relacjach z tą osobą lub być zupełnie poza nami. Naszym zadaniem jest odkryć te źródła, aby przekonać się, że nasz krzywdziciel nie jest żadnym potworem, tylko zwykłym człowiekiem myślącym i czującym jak każdy inny człowiek, a za jego złym działaniem lub zachowaniem kryją się konkretne powody, które wywołały w nim taką reakcję.
Tak jak ze znalezieniem źródeł poza nami nie nastręcza nikomu problemów, tak już znalezienie ich w sobie (zwłaszcza kobiety mają z tym problem) jest już poważnym wyzwaniem. Na lekcjach fizyki uczyliśmy się, że każde działanie ma swoje przeciwdziałanie. Ta czysto obserwacyjna prawda nie ogranicza się tylko do świata fizycznego, ale ma zastosowanie w każdym wymiarze świata i życia, w tym i nas samych. Szukając źródeł złego zachowania naszego krzywdziciela (zwłaszcza osoby, z którą byliśmy blisko związani), jego pogardy względem nas, nienawiści, lekceważenia itp., musimy zrozumieć, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że wszystko ma swój skutek i przyczynę. Odkrycie tego łańcucha przyczynowo-skutkowego i dotarcie do źródeł, zmienia nasze postrzeganie całej zaistniałej sytuacji, a za nią i naszego krzywdziciela. Wiedząc, jakimi pobudkami się kierował, jakie odczucia względem nas były w nim podczas wyrządzania krzywdy, pozwoli nam inaczej spojrzeć na całą sytuację i zrozumieć, dlaczego to się wydarzyło.
Stara prawda mówi, że wina zawsze leży po obu stronach. Rzadko kiedy zdarza się, że wina leży wyłącznie po jednej stronie, choć na pierwszy rzut oka tak się może wydawać. Odkrycie łańcucha przyczynowo-skutkowego, który doprowadził do końcowego aktu, jaki nasz krzywdziciel wykonał, często jest dla nas szokiem, bo nagle okazuje się, że tak naprawdę jesteśmy współwinni temu, co się stało. Jest to prawda bolesna, ale (kiedy już się z tego szoku otrząśniemy) oczyszczająca.
Uświadomiwszy sobie, że część winy leży po naszej stronie, a ten jeszcze do niedawna okropny czyn jest tylko reakcją tego człowieka na zaistniałą sytuację, często budowaną przez długie lata, możemy „rozgrzeszyć” go, odpuścić mu winę. Osoby stosujące metodę uwalniania przeszłości zazwyczaj właśnie w tym miejscu popełniają błąd, przechodząc przez nie zbyt powierzchownie. Nie zagłębiają się zbyt uważnie w mentalność i uczucia tej osoby i nie dociekają, skąd to się w tym człowieku wzięło. Tak naprawdę nie interesuje ich prawda, często wręcz boją się jej, przeczuwając podświadomie, że sami nie są bez winy, chcą tylko, aby te demony przeszłości odeszły, najlepiej ze stygmatem, że to ta osoba jest winna – oni chcą być w dalszym ciągu uważani wyłącznie za ofiarę. Oto bardzo prościutki przykład, jak najbardziej prawdziwy: Mężczyzna zgwałcił kobietę i pomimo tego, iż przyznał się do winy, sąd go uniewinnił. W uzasadnieniu wyroku sąd argumentował, że noszenie przez ową kobietę bardzo krótkiej spódniczki (już nawet nie mini, ale mini-mini, tak, że ledwo zakrywała miejsca intymne), nienoszenie majtek oraz wyzywające zachowanie, czynią ją współwinną tego, co się stało, choć sama poszkodowana miała akurat odmienne zdanie.
Powyższy przykład jest bardzo wyrazistym obrazem łańcucha przyczynowo-skutkowego. Nie można tylko patrzeć na efekt końcowy i twierdzić, że to ten mężczyzna jest wyłącznie winny, bo w końcu to on zgwałcił. Należy na powyższą sytuację spojrzeć szerzej, by zrozumieć, że jego bez wątpienia zły czyn wynikał z nieodpowiedniego stroju i wyzywającego zachowania samej kobiety. Nie może więc ona obwiniać tylko jego, uważając go za potwora, bo sama w dużym stopniu przyczyniła się do tego. Gdyby owa kobieta próbowała pozbyć się negatywnych wspomnień związanych z tą traumą, stosując opisywaną przez nas metodę, nie uzyskałaby pełnych efektów, póki nie weszłaby w motywację tego mężczyzny, nie spojrzała na całą ówczesną sytuację jego oczami i nie zrozumiała, jak bardzo przyczyniła się do tego, co się stało.
Polecane e-booki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz