Nie należy zbytnio roztrząsać tego dylematu, która z wersji jest lepsza lub bardziej właściwa. Ja przyjąłem wersję z nowego przekładu, ponieważ jest bliższa mojemu sercu. Osobiście uważam ją także za bardziej właściwą. Jest ona zgodna z mistyką chrześcijańską i naszym rozwojem duchowym. Nie do pomyślenia jest dla mnie prosić Pana Boga o niezsyłanie pokus i niedoświadczanie mnie, ponieważ są to prośby — z duchowego punktu widzenia — niekorzystne dla mnie.
Przezwyciężanie pokus i życiowych doświadczeń wzmacnia nas, przybliża do Pana Boga i sprawia, że w nagrodę Pan Bóg obsypuje nas większymi łaskami i to już tutaj, na Ziemi. Do tego dochodzą zasługi, które przydadzą się nam na Sądzie Ostatecznym i w życiu wiecznym. Błogosławiona Aniela Salawa pisze tak: „Gdybyście mogli ujrzeć ten ogrom przyszłej chwały przyznany cierpieniom ludzkim na ziemi, wtedy prosilibyście sami o więcej krzyży i cierpień”. Nie prośmy więc o to, aby Pan Bóg nas nie doświadczał, ale prośmy o to, aby dał nam siłę znieść czas próby, bo próby są konieczne dla naszego rozwoju duchowego i zbawienia. Wymaga to większego wysiłku i zaangażowania, ale w końcu zapłatę otrzymuje się za wykonaną pracę, a nie za pobożne życzenia. Taka jest moja rada.
Przyjmując nowy przekład modlitwy Pańskiej, zmieniła się (a właściwie uwspółcześniła) także ostatnia prośba: „ale nas zachowaj od złego”. Prośbę tę jednak całkowicie przebudowałem, dostosowując ją z jednej strony do swojej wrażliwości literackiej (słowo "zachowaj" zmieniłem na "uchroń"), a z drugiej, dodałem ważny dla mnie element: „od zła wszelkiego”, jako podkreślenie, że oczekuję ochrony także przed szatanem i demonami. Właściwie nie trzeba tego specjalnie akcentować, ponieważ w oryginalnej wersji, pod prośbą „zachowaj mnie od złego”, kryje się to wszystko. Bardziej jest to taka psychiczna potrzeba zaznaczenia tego, wynikająca z doświadczeń z okresu, kiedy wprowadzałem zmiany do modlitwy.
Otóż na jednym z etapów duchowych Pan Bóg dopuszcza na człowieka atak demonów, aby go trochę podręczyły. Z trzech "standardowych" demonów opisywanych w literaturze duchowej (jak, chociażby „Noc ciemna” św. Jana od Krzyża) nawiedziło mnie dwóch: najpierw jeden, a po półrocznej przerwie, drugi. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że są one częścią składową naszego postępowania na drodze do Boga. Nie jest to temat tej rozprawy, więc nie będę go szczegółowo opisywał. Na potrzeby tego opisu wystarczy tylko informacja, że demony te wchodzą do człowieka niepostrzeżenie i zadomawiają się w jego wnętrzu. Można ich rozpoznać po dodatkowym, niezależnym od naszej woli, mentalności i moralności głosie wewnętrznym (takim, jak nasze samopojawiające się myśli), który dręczy nas kuszeniem, wyobrażeniem i komentarzem. Wszystko oczywiście przepojone złem i zgorszeniem. Po takich właśnie doświadczeniach pojawiła się ta potrzeba szczególnego podkreślenia w modlitwie, aby Pan Bóg chronił mnie od wszystkiego, co złe, także od demonów.
Po wprowadzeniu tych wszystkich zmian, moja codzienna, podstawowa modlitwa nabrała następujący wygląd:
Ojcze mój, który jesteś w niebie,
święć się imię Twoje,
przyjdź Królestwo Twoje,
bądź wola Twoja, tak w niebie,
jak i na Ziemi, jak i w moim życiu,
(rano): chleba mojego powszedniego proszę, daj mi dzisiaj,
(wieczorem): za chleb mój powszedni dzisiaj, dziękuję,
i odpuść mi moje winy,
jak i ja odpuszczam moim winowajcom,
i nie dopuść, abym uległ pokusie,
ale uchroń mnie od zła wszelkiego
amen.
Nie jest to jedyna modlitwa, jaką codziennie odmawiam. Zanim przedstawię pozostałe, zakończę wpierw temat z demonami, przechodząc w ten sposób do kolejnego podrozdziału.
Zapoznaj się z innymi artykułami. Przejdź do zakładki Spis artykułów.